Minęło 10 dni od naszego ślubu, wspomnienia są ciągle świeże. Widzę też w social mediach, że kolejna para szykuje się do swojego dnia pod Pani okiem i myślę sobie “co za szczęściarze”.
Kiedy w lutym 2019r. pojawiła się w naszej głowie myśl “weźmy ten ślub” zaraz za nią pojawiła się druga “nie zróbmy sobie tym ślubem krzywdy”. Wiedzieliśmy, że nie dla nas typowe huczne weselisko, że to nie jest scenariusz, w którym byśmy się odnaleźli. Od słowa do słowa, “a może byśmy wyjechali?”… TAK. “A może Włochy?”… TAK. A potem, zrządzeniem losu, trafiliśmy na stronę Pani Asi, na historie innych par, napisaliśmy maila, na którego szybko dostaliśmy odpowiedź w bardzo sympatycznej formie i wiedzieliśmy, że to będzie to i że po drugiej stronie jest po prostu człowiek, a nie ślubna korporacja.
Pani Joanna od początku przedstawiła nam wachlarz swoich propozycji. Cierpliwie też prowadziła nas przez etap naszych własnych pomysłów, które ostatecznie porzuciliśmy stwierdzając, że najlepiej, jak zdecydujemy się na sprawdzone opcje Pani Asi. Czas upływał nam spokojnie, Pani Asia pilotowała nas, pilnując, by w odpowiednim momencie wypełnić stosowne formalności. Wydawało się, że nic nie stoi na przeszkodzie byśmy faktycznie przeżyli nasz ślub jako fantastyczną przygodę, a nie utrapienie. Do czasu aż nas wszystkich zaskoczyła epidemia koronawirusa.
Gdy okazało się, że ślub zaplanowany na maj 2020r. nie może się odbyć zaczęliśmy szukać innego terminu. Umówiliśmy się na wrzesień i mocno zaciskaliśmy kciuki, by wszystko się udało.
Udało się! I to jak! Od rana wszyscy odpoczywali i nieśpiesznie szykowali się do popołudnia w pięknym otoczeniu agroturystyki. Nad przygotowaniami czuwała Pani Asia, dbając też o atmosferę dnia, choć wydaje mi się, że tutaj byliśmy bardzo podatni na pozytywne fluidy 🙂 Ceremonia poprowadzona przez urzędnika na dziedzińcu biblioteki w Montale była nieoczekiwanie bardzo wzruszająca i… mało urzędowa. Potem studzenie emocji, najświeższe komentarze przy podwieczorku i w końcu główna kolacja na tarasie agroturystyki z oszałamiającym widokiem na panoramę miast.
Wspaniale bawiliśmy się przy specjałach toskańskiej kuchni i… samodzielnie przygotowanej taśmie muzycznej 🙂 Wieczór obfitował w pyszne jedzenie, tańce, śmiech, wzruszenie i aplauz gości restauracji, którzy widzieli naszą biesiadę. Miło było widzieć, że nie tylko my się dobrze bawimy!
Pani Asiu, była Pani wspaniałym pilotem tego samolotu w czasie naprawdę wielkiej burzy. Mimo globalnego kryzysu, sprawiła Pani, że w tym jednym temacie towarzyszył nam duży spokój i faktycznie mogliśmy cieszyć się ślubem w wymarzonym wydaniu. Mamy nadzieję, że jeszcze się spotkamy, oby w spokojniejszym czasie. Dziękujemy!
Rosita i Grzegorz
Foto Weronika Belczewska
Dekoracje VerdiFantasie
Fryzury Viola Ostólska