“Już mi niosą suknię z welonem
Już Cyganie czekają z muzyką
Koń do taktu zamiata ogonem
Mendelsonem stukają kopyta”
Z czym Wam się kojarzy ten refren? Z pięknym ślubem jak z bajki? Być może, ale nie nam… Dla nas oznaczało długie i żmudne przygotowania, zapraszanie wujków, za którymi się nie przepada, czy ciotek, które widziało się raz w życiu, a zaprosić trzeba, bo „wypada” oraz całą serię innych obowiązkowych zabiegów, które mają zachwycić naszych gości. No właśnie, naszych gości, ale nie nas. Dlaczego TEN dzień nie może należeć do Młodych? Ale tak naprawdę, tak na 100%, żeby był taki jaki sobie wymarzyli, a nie taki, jak wszyscy oczekują….
Nasz taki był – ślub w Toskanii, niezapomniany, bez zbędnej otoczki. Dlaczego Toskania? Pomysłów mieliśmy wiele: Portugalia, Las Vegas, Hawaje, Rzym. Zaczęliśmy szukać w Internecie firm, które pomagają w organizacji ślubów za granicą, aż trafiliśmy na bloga Asi. Napisaliśmy „zaczepnego” maila, a kilka elektronicznych listów później zdaliśmy sobie sprawę, że Toskania to jest to! W tym miejscu nie możemy nie wspomnieć o pełnym profesjonalizmie i zaangażowaniu ze strony Asi. Lista rzeczy, które zorganizowała lub pomogła zorganizować jest naprawdę długa, oto najważniejsze z nich.
Zakwaterowanie i kolacja weselna – Agriturismo – wszystko co przeczytaliście na jego temat na tym blogu to prawda. Asiu, dziękujemy za pokazanie nam tego miejsca, do dziś spieramy się, który widok z tarasu jest bardziej niezapomniany – piękna panorama rozciągająca się za dnia, czy też migoczące nocą światła miast i miasteczek … Ahhh, jak tam jest pięknie….
A jedzenie, mhhh, rewelacyjne! Zastanawialiśmy się dlaczego w weekendy są tam takie tłumy, a stolik trzeba rezerwować z wyprzedzeniem. Po naszej „weselnej” kolacji nie mamy już więcej pytań. Za pośrednictwem Asi skonsultowaliśmy wcześniej całe menu z szefową kuchni, i mimo że przynajmniej teoretycznie wiedzieliśmy jakich dań się spodziewać, to w praktyce każde kolejne danie zachwycało. Ile byśmy dali żeby znów móc skosztować risotto z grzybami czy też biszkoptowo-owocowego tortu.
Miejsce ceremonii – tutaj również zdaliśmy się na Asię i nie zawiedliśmy się. Początkowo ceremonia miała się odbyć w Urzędzie w Pistoii, ale Asia zaproponowałam nam alternatywne miejsce – klimatyczne, podniosłe, eleganckie, idealne ukoronowanie Tego dnia – willa, w której mieści się najstarsza w Europie szkoła organowa.
Wszelkie sprawy „urzędowo-papierkowe”, które spędzały nam sen z powiek… Liczne wpisy na forach internetowych nie dawały nam pewności czy czegoś nie przeoczymy co później mogłoby uniemożliwić nam zawarcie związku małżeńskiego lub opóźnić samą ceremonię. Zdaliśmy się na Asię. Przeprowadziła nas przez te wszystkie formalności bezstresowo. Podpowiedziała co załatwić w Polsce, pośredniczyła w kontakcie z polską Ambasadą oraz lokalnym Urzędem Stanu Cywilnego, a w przeddzień ceremonii była z nami w Urzędzie i pomogła przekonać Panią Urzędnik, że nie jesteśmy rodzeństwem – podejrzeń nabrała patrząc na nasze adresy – wychowaliśmy się przy tej samej ulicy 🙂
Nasz pobyt w Toskanii to oczywiście nie tylko ślub, aczkolwiek centralny i najważniejszy element tego wyjazdu. Udało nam się skosztować także innych uroków tego regionu.
Asiu, jeszcze raz dziękujemy za spełnienie naszych marzeń!
Ola i Jarek
Foto Fotograf z Rzymu