Obudziłam się pewnego dnia, spojrzałam na narzeczonego💍 i pojawiła się radość w oczach, bo ja już wiedziałam …(a on zastanawiał się,czy w głowę dostałam, bo zawsze maruda z rana 🤣) wiedziałam, że to musi być w Toskanii. W miejscu, gdzie wszystko się zaczęło… w miejscu, w którym 5 lat temu patrzyliśmy sobie w oczy i czuliśmy, że nie wrócimy do Polski jako Monia i Szymon, ale jako My👫🏼. I On nie miał wątpliwości, przystał na propozycję ślubu👰🏼♀️👨🏼💼 w urokach toskńskiego krajobrazu. Wszystko ładnie i pięknie, tylko kto nam termin zaklepie, upora się z naburmuszonymi urzędnikami włoskimi i dopilnuje prawnych aspektów? Ano nikt inny jak Asia, dla której niestraszne pisanie wiadomości po nocach, urządzanie wedding last minute, przeganianie chmur 🌬a finalnie przekonanie wygłodniałego urzędnika, żeby odpuścił sjestę i szybciej poprowadził ceremonię💒. Nie mogłoby być piękniej. Toskańskie pola przeplatane cyprysami cudownie korespondowały z naszym wewnętrzne krajobrazem uczuć i emocji. A było ich co nie miara…🛵
Monika i Szymon
Zdjecia Jarek Pawlak