Bogumiła i Olgierd 22.09.18

Category
ślub

Wrzesień 2017 roku, słoneczna niedziela – po kilku latach znajomości postanowiliśmy się pobrać. On: pierwsza myśl… to będzie Santorini. Kolejna myśl: to będzie prowincja Toskanii. Finalnie – Florencja.

 

Kolejne tygodnie – kolejne dziesiątki pomysłów i pytań. Jak? Gdzie? Kto?

 

I tu pojawia się Pani Joanna, dobry duch całego wydarzenia. Pierwsza wiadomość i masa konkretnych informacji z Jej strony. My określamy z naszej strony oczekiwania co do przyszłej ceremonii. Asia podpowiada jakie wymogi formalne musimy spełnić by móc pobrać się na ziemi włoskiej.

 

Założyliśmy,  że  całe wydarzenie będzie wycieczką dla nas i dla naszych bliskich z małą przerwą na ślub 😉 Do Bolonii przylecieliśmy jako pierwsi we wtorek i wyjątkowo przywitał nas deszcz. Samodzielnie organizowaliśmy sobie podroż do Florencji. Po drodze spotkało nas kilka utrudnień wynikających z nieznajomości miasta. Obładowanie w przewodniki i mapy – nie pomogło. Zaginęliśmy w labiryncie nieopisanych na mapie drobnych uliczek.

 

Pozostali goście dotarli do nas w czwartek. Z lotniska odebrał ich kierowca busa zorganizowanego przez Asię. Goście komfortowo zostali dostarczeni do Florencji.  Wszystko przebiegło bardzo sprawnie. Zgodnie z tym co było ustalone.

 

Wizyta w urzędzie (Palazzo Vecchio) była fascynującym doświadczeniem. Joasia jako tłumacz języka włoskiego, włoski urzędnik i my, zagubieni turyści – podpisaliśmy dokumenty do ślubu konkordatowego. Po wszystkim wybraliśmy się na drinka do restauracji, gdzie obejrzeliśmy i wybraliśmy salę oraz menu na przyjęcie. Dodatkowo ten czas przeznaczyliśmy na poznanie siebie nawzajem. Joasia to osoba, którą poznajemy w Toskanii po raz pierwszy, a czujemy się jakbyśmy nie widzieli się kilka lat i w te kilka chwili chcemy opowiedzieć sobie wszystkie rzeczy, które wydarzyły się.

 

22 wrzesień 2018 roku, słoneczna sobota. Jesteśmy w Kościele San Frediano in Cestello, wokół nas rodzina, przyjaciele, uśmiechnięty ksiądz Proboszcz oraz oczywiście Joasia. Cała ceremonia przebiegła w bardzo radosnej atmosferze. Uroczystość ubarwił nasz przyjaciel, który odkrył swój talent wokalny. Po ceremonii zjedliśmy pyszną kolację przy placu Santa Croce w restauracji Finisterrae. Po kolacji spacerowaliśmy po mieście i było fantastycznie. Te chwile na długo pozostaną z nami.

 

Warto wziąć ślub po swojemu. Jeśli nie lubimy pewnych rzeczy – nie róbmy ich.

 

Pomimo niedogodności z początku naszej podróży to na jej końcu Italię pokochaliśmy. Florencja jest zachwycająca. Ulice mówią wieloma językami, a jedzenie jest pyszne.

 

Tydzień po ślubie – zarówno my jak i nasi goście tęskniliśmy za słoneczną Toskanią. Wiemy, że wrócimy do niej. Musimy, chcemy, powinniśmy…

 

Kończąc –  chcemy skierować kilka słów do Joasi. Dziękowaliśmy wielokrotnie ale żadne słowa nie wyrażą naszej wdzięczności za zorganizowanie naszego ślubu i… ściągnięcie mojego telefonu pozostawionego na odprawie lotniskowej 🙂

 

Życzymy Ci Asiu samych dobrych ludzi na swojej drodze i pięknych ślubów.

 

B&O