Czy jest na świecie taka druga para, która trzy dni przed ślubem dowiedziała się, że zostanie połączona z sobą na wieki? hhhmmm nie sądzę…
My nią jestesmy…
Komu to zawdzięczamy? Naszej Asi… Juz na zawsze będzie: naszą Asią…
A gdy ktoś się zastanawa czy anioły są na świecie to ja jasno napiszę, że są… dzięki stronie visitoscana spotkałam jednego z nich… Asia…
– niesamowita osoba, która roztacza radosną, cudowną aurę, spełnia marzenia, sprawia ze wszystko staje się możliwe, a nas dodatkowo zaprosiła do raju…
A teraz, moi drodzy, czas by te powyzsze słowa wyjaśnić i zachęcić Was do powierzenia Asi organizacji tego najważniejszego dnia, by stał się niezwykły i niezapomniany, tak jak to było w naszym przypadku.
Po dzięsięciu latach cudownego związku postanowiliśmy powiedzieć głośne “tak” już bardziej oficjalnie. Ponieważ pochodzimy z jednego kraju, przebywamy w drugim a nasze rodziny mieszkają w trzecim, postanowiliśmy, że udamy się do czwartego i będziemy ślubować tylko we dwoje.
Uwielbniamy Italię i jej mieszkańców zatem wybór padł właśnie na tej kraj.
Jakaś magia kazała mi kliknąć na blog Visitoscana bo po przeczytaniu go od pierwszego do ostatniego słowa stwiedziłam, że tylko jego prowadzącej – Asi, mogę powierzyć organizację “naszego” dnia.
Po wymianie kilku emaili z Joanną wiedziałam, że była to najlepsza decyzja.
Przed ślubem dokumenty dzielnie krążyły pomiędzy trzema państwami a naszym zadaniem było skupienie się na ubrankach i obrączkach bo Asia czuwała nad wszystkim innym i nagle… krach… urzedniczy bląd… dokumenty zostały zagubione przez instytuację państwową… ślubu nie będzie…
smutna sukienka wisiała w szafie, obraczki przestały błyskać a my z żalem w oczach staralismy się powtarzać, że skoro jesteśmy razem bez “papierka” dziesięć lat to bedziemy jeszcze kolejne 100…
Dostałam jednak smsa od Asi:
“nie martwie się, nie ma takiej rzeczy z którą bym sobie nie poradziła”… dosłownie… i wlała nam nadzieję w serducha, że to się uda i bedzie cudownie…
Nasza Asieńka poruszyła ziemię i pewnie niebo – bo się udało i było CUDOWNIE
I uwierzcie moi drodzy, naprawdę 3 dni przed ceremonią dowiedzieliśmy się, że będziemy sobie ślubowac…a teraz
jesteśmy szczęśliwym małżeństwem – dzięki Joannie.
Na wstępie wspomniałam o raju…
Moi drodzy, każdy ma jakieś wyobrażenie własnego raju, ja moge powiedzieć, że w moim przebywałam w naszym ślubnym tygodniu:
gaj oliwny skąpany w słońcu, zniewalający zapach kwitnącej lawendy, wszechobecne motyle i dyskretne kolibry a to wszystko dopełnione urzekającym krzykiem cykad…
magicznie, nieziemsko, cudownie, błogo…
dla nas to raj, w którym spędzilismy najpiękniejszy tydzień w naszym życiu.
Nie będzie pewnie zaskoczeniem dla nikogo gdy napiszę, że to Asieńka zaprosiła nas do tego miejsca.
Agroturystyka, w której ekskluzywne apartamenty, nieziemsko pyszna kuchnia, profesionalna obsługa i rodzinna atmosfera sprawiły, że tęskni się i chce się wracać do naszego “raju” każdego dnia.
Czy anioły są na świecie?
Tak… ja ze swoim mam kontakt, a gdy nie napiszę jakiś czas choć kilka słow, to czuję się źle…
Z całego serducha polecamy niesamowity profesionalizm Pani Joanny, dopełniony serdecznością, otwartością i życzliwością, które sprawiają, że chce sie jej powierzyc organizację najwazniejszego dnia w życiu.
Asiu załaczyłam kilka zdjęć – więcej w drugim emailu. Wybierz Kochana, które uważasz. Wszystkie są naszymi ulubionymi.
Dziękujemy,
Kasia i Marcel